Bombadil powrócił po 70 dniach wakacyjnej nieobecności. Rozpakowała swój plecak, zaproponował także, by i każdy z nas zajrzał do swojego wakacyjnego bagażu, by odnaleźć tam zarówno, rzeczy wywołujące miłe skojarzenia, jaki te, które mogą przywoływać jakiś smutek.
Przywołaliśmy serce, które w ost. niedziele czerwca wysłało nas na wakacyjne poszukiwanie Zaułka Nigdy… Z tych poszukiwań otrzymaliśmy wiele Bombalis-tów, niektóre żeśmy odczytali, a każdy autor Bombalist-tu otrzymał od Bombadila to i owo, czyli Bombaowo.
Treści z listów potwierdziło pewne wakacyjne świadectwo kogoś kto był w wielu miejscach, ale na końcu stwierdził, że najpiękniejsze miejsca były za darmo. Tak, do Zaułka Nigdy, który jest takim najpiękniejszym miejscem trafiamy „za darmo” jako uczniowie Pana Jezusa. Z jednej strony za darmo, a z drugiej strony kosztuje to bardzo wiele, bo nikt nie może być dla nas ważniejszy, nic nie może być dla nas cenniejsze od Pana Jezusa. Jednak idąc za Jezusem troszczę się najlepiej o swoich bliskich, a On mi daje to, co najcenniejsze, zaprowadzając mnie do owego symbolicznego Zaułka Nigdy.
Na zakończenie Mszy została przedstawiona Bombaewa. Jest Bomba-dil, Bomba-not, Bomba-pis, Bomba-lis, Bomba-owo – będzie Bomba-ewa-ngelia 🙂 Bo Ewangelia to inaczej Dobra Nowina. Można zatem i powiedzieć… Bomb(ow)a Nowina! 🙂 I choć w Ewangelii nie ma bomb czy min, które mogą wybuchnąć, niemniej, jak przy rozbrajaniu bomb, potrzebna nam czujność sapera, bo inaczej Ewangelia choć nie wybuchnie, ale… może nas znudzić… i ją odłożymy na bok… Stąd od niedzieli 4 września karteczki na kolejne niedziele będą się nazywać… B o m b a e w a (jak „drzwi”, tak i „Bombaewa” w l. pojedynczej i mnogiej brzmi tak samo;) ).