W trzeci piątek Wielkiego Postu, a w drugi piątek miesiąca, po Mszy św. ruszyliśmy drogą krzyżową.
Tym razem przy każdej stacji towarzyszyła nam odpowiednia dobrana pieśń, i tak pośród śpiewów i zapalonych świec zbliżaliśmy się w kierunku coraz bardziej rozświetlonego krzyża, którego blask niósł nadzieję sięgającą dużo dalej…
Nabożeństwo poprowadziła rodzinna schola TworzyMY
Woda ze skały i z serca…
(czyl)i Serce Jezusa włócznią przebite
Tym razem obraz przebitego Serca Jezusa połączył nam się jeszcze z przedstawieniem Baranków przy źródle (którym przyglądaliśmy się 2 dni wcześniej). Mogliśmy zauważyć wiele podobieństw. Tak jak Mojżesz uderzył laską w skałę i wypłynęła woda, która orzeźwiała baranki; podobnie żołnierz przeszywający włócznią serce Jezusa spowodował, że wypłynęła z niego krew i woda. Krew nas obmywa, a woda prowadzi do nowego życia, w którym, będąc blisko Pana Jezusa, możemy się stawać (co też dobrze widać w przedstawieniu baranków przy źródle) jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, którego liście ni więdną i wydaje owoc w swoim czasie (Ps 1)
Św. Marcin i żona Lota…
Drugi piatek m-ca tym razem przenikał: 1) duch św. Marcina – jego troska o nawrócenie swoich rodziców, co łączyło się z naszą troską o przekazanie Dobrej Nowiny naszym bliskim – rodzicom/dzieciom, żonie/mężowi itp. Ponadto 2) duch Niepodległej Ojczyzny, która jest naszą wielką rodziną wobec której także jesteśmy winni swą troskę o jej nawracanie, a ona o tyle będzie skuteczne o ile będzie się zaczynać w naszym serce złożonym w Sercu Jezusa… 3) światło Ewangelii, a z niej przede wszystkim zachęta: Miejcie w pamięci żonę Lota, co posłużyło nam w nieco filozoficznej refleksji nt. przeszłości, której przyjęcie jest kluczowe dla naszego tu i teraz… i wieczności…
W tej refleksji pozostaliśmy z sercem na dłoni, z melodią w tle, prze Sercem Pana Jezusa…
Św. Małgorzata za ekranem…
Tak się składa, że św. Małgorzata Maria Alacoque stojąca w naszym ołtarzu głównym obok Pana Jezusa jest często zasłaniana przez ekran. Czy to jej przeszkadza, że ludzie na nią nie patrzą, że staje się mniej widoczna? Ależ nie, bo dla niej najważniejsze jest, że stoi blisko P. Jezusa, który swoją prawicą poniekąd na nią właśnie wskazuje.
Zasłaniający ekran ukazuje nam jeszcze jedną prawdę, że w życiu każdego z nas konieczne są takie momenty, kiedy jakiś ekran nas zasłania, i kiedy ludzie na nas nie patrzą, i nawet my nie patrzymy na ludzi, by sam na sam stać przed P. Jezusem, m.in. po to, by On brała nasze serce, przykładał je do swojego, i oddawał je nam przemienione, by później, kiedy wychodzimy zza ekranu, iść z sercem płonącym do ludzi, mówiąc im – niekoniecznie dosłownie – o miłości serce Jezusa (Jak przed rokiem – Wyjść z podniesioną głową).
Po Mszy była okazja, by jak w każdy 2 piątek m-ca, na wzór św. Małgorzaty pozostać Z sercem na dłoni, podając go Jezusowi, lub też podać Jezusowi serce kogoś ze swoich bliskich, którego serce być może trochę wystygło, zostało zranione, lub też płonie, ale nie miłością… A to wszystko moglismy uczynić z melodią w tle, która towarzyszyła naszemu modlitewnemu zatrzymaniu.
Drzazga, i wpatrywanie się w oczy…
Przed tygodniem wypatrywaliśmy dziurę w suficie kaplicy adoracji, z której odpadł tynk, tym razem staraliśmy się zobaczyć jak wielką rzeczą jest dar umiejętnego wpatrywania się w oczy, by dostrzegać drzazgę w oku brata/siostry. A wszystko to miało miejsce w 2 piątek m-ca, w którym jak zwykle modlimy się w intencji małżeństw i rodzin. W kontekście rodziny, domu, ta umiejętność właściwego interpretowania zachowania drugiej osoby, która „z drzazgą w oku” może zachowywać się w sposób niezrozumiały, wydaje się niezwykle ważna. By to jednak robić umiejętnie, zanim w oczy drugiego, trzeba zarówno patrzeć w oczy nauczyciela, jak i Jemu samemu dać patrzeć we własne. Owo wpatrywanie mogliśmy przećwiczyć w czuwaniu Z sercem na dłoni, z muzyk a w tle…