Po Ewangelii, w duchu trwającego klimatu Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, przenieśliśmy się na cmentarz, by tam zatrzymać się przed grobami kilku zmarłych i wsłuchać się w ich przesłanie z(za) grobu, skąd, z innej perspektywy, rzucali nam światło na to, co w życiu naprawdę jest ważne, a czego chodząc jeszcze po niej, niestety, możemy nie zauważyć…
Ta wizyta na cmentarzu była jakby wejściem do Domu Przemian, który przez swój niepowtarzalny klimat (powoli) zmienia każdego, kto tylko przyjmie zaproszenie, by wejść w jego progi…
Wizyta zarówno na cmentarzu, jak i w Domu Przemian prowadziły nas do pytania czy wierzymy jeszcze w to, w co nie wierzyli saduceusze – czy wierzymy z zmartwychwstanie? A prawdziwość tej wiary nie objawi się dopiero po śmierci, ale TO (nie) widać teraz… A początek tej wiary może być bardzo niepozorny i zaczynać się od siadania na huśtawce, by wpatrywać się w niebo (jak podpowiadała z(za) grobu babcia jednemu chłopcu)
Na zakończenie Mszy:
- IMIĘ druciaka sprzed tygodnia – Zuzia – takie imię nadała mu właścicielka Zosia
- WŁAŚCICIEL kolejnego druciaka – Alicja (którą stojąc nad grobem babci Adeli usłyszała od niej: „Bardzo Was kocham i gdybym mogła przytuliłabym was”).