Przyglądaliśmy się dziś naszym czołom, na których mogą pojawiać się różne ukształtowania naszej skóry w zależności od tego, co przeżywamy wewnątrz lub co dzieje się wokół nas. Są to bezcenne znaki, które mogą nam ukazywać kierunek do tego, co robić (lub czego nie robić), by na naszych czołach jak najczęściej mogło ukazywać się „szczęście wieczne”. To „szczęście wieczne” (radość) jest najlepszą formą wyznania wiary. A jak się do tego dochodzi? Jak podpowiadał się Jakub – poo…wo…li… i nie ubierając się w „miękkie szaty”, które są symbolem wszystkiego tego, co daje nam szczęście warunkowe – bo coś mamy, ale gdy to znika, to znika i nasze szczęście…
Zatem trzeci stopień w naszej drodze na Gorę Pana i w związku z tym, zadanie na III tydzień Adwentu, to wyczuwanie tego, jak zachowuje się skóra na naszym czole, lub inaczej: obserwacja koloru swej twarzy, i zarazem czynników, które te kolory zmieniają.
Na zakończenie Mszy:
- Bombaowo – Alicja