Po 8 m-cach (i 11 dniach) ponownie zagościliśmy w Betanii w domu Marty i Marii (a przy okazji przypomnieli się nam także Boli i Boi).
W lipcu przyglądaliśmy się ich podobieństwu, a tym razem zastaliśmy je w żałobie po śmierci brata Łazarza. Zastaliśmy je w smutku, ale rozstaliśmy się z nimi w radości, bo Pan Jezus, mimo, że „spóźniony”, to przyszedł „na czas”… a wzruszony łzami Marii, które padły na jego nogi, sam zapłakał i jego łzy popłynęły na głowę Marii… Pan Jezus kazał usunąć kamień i wyjść Łazarzowi z grobu. Tak też Łazarz wyszedł w przepaskach, z których go szybko rozwiązano i mógł chodzić!
Przesłanie dla nas może być takie, że Pan Jezus nigdy nie przychodzi za późno i może w naszym życiu dokonywać rzeczy niemożliwych. A ołtarz – pod którym był grób Łazarza – może nam o tym przypominać przy każdej naszej wizycie w kościele.
Na zakończenie Mszy:
- Dziś do Bombaera (czyli do naszej kapsuły czasu) trafiła trzynasta Bombaewa nalężąca do Mai D.