W drugim dniu Rorat, wraz z Inigo (który jeszcze nie był ani Ignacym, a tym bardziej świętym Ignacym) znaleźliśmy się w jego rodzinnej Loyoli, w której spędził 8 miesięcy. Przypatrywaliśmy się jak przywiązany do łóżka (tu fotelu) domagał się Wi-Fi i innych rzeczy, które by mu przyszły w pomocy na nudę, która go wypełniał. Niestety nic z tych rzeczy się nie znalazło, musiał się zatem zadowolić lekturą jedynych dwóch książek, które się znalazły – Życie Chrystusa i Żywoty świętych. Czytając je z konieczności, z czasem obudziły się w nim pragnienia, by być „jak św. Franciszek” lub „jak św. Dominik”. Inigo kurujący się w Loyoli – tak to wyglądało.