Podobno… podobno w okolicy pojawił się człowiek… człowiek szczęśliwy… może jest tylko jeden, a może jest ich wielu… Pogłoski mówiły, że ponoć miał być na Mszy… Próbowaliśmy go rozpoznać/wyszpiegować, wszak teoretycznie, każdy był podejrzany…
Pan Jezus, zabierając nas dziś ze sobą na górę, chciał nam powiedzieć, że jeśli zgodzimy się na przyjaźń z Nim, na tę przyjaźń, która bywa „kłopotliwa”, to On będzie czynił nasze serce czystym, zatem zawsze będziemy widzieć Pana Boga, a On nam podpowie co i kiedy jak robić… I tak będziemy stawać się błogosławieni, czyli szczęśliwi… jak ów człowiek, który pojawił się w naszej okolicy 😉
Na zakończenie Mszy:
- IMIĘ druciaka sprzed tygodnia – Dziadek Marek – takie imię nadała mu właściciel Grześ. (Ponieważ druciak przypomina mu jego dziadka.)
- Jako piąta do kapsuły czasu (Bombaera) trafił Zosia U., która zarazem stała się właścicielem kolejnego Bombanot-a. Zosi szczególnie podoba się: Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. A to dlatego, że „lubię być wesoła, a nie smutna”.